Maleństwo przyjechalo do mnie, pojechalismy przez swietokrzyski na drugą strone wisly - na wysokosci pomnika sapera. odpoczynek na rzeka, zarciki i powrot do domu ksiażeca.

z Sucharkiem po puszczy. On zaplanowal i mnie przeprowadzil. Zrobiliśmy 60 km po lesie, pozostale to dojazd od Agi do pracy po samochod.
W lesie gorąco, parno. Woda w Bartka bukłaku sie lekko zagotowala ;)

10cio tysięcznik dzisiaj osiagniety!!

z pracy do agi

zaczeło sie niewinnie, wiatr i chmura na horyzoncie.
pierwszy przeciwnik to wmordewind. nie dalem sie, pokonalem go :] ale on powrócił w kolega - deszczem ulewnym.
ale sie nie dalem zlamać i od Dyrekcji FSO do domu w ulewie.
Pierwszy raz w tym roku dalem sie skompac. Woda z kolein była duzo cieplejsza niz ta z nieba

do górzna na plażę miejską. Wypozyczyliśmy sobie kajaczek na godzinkę, podziwialiśmy ptactwo wodne.
W drodze powrotnej wepchnąłem Agę do miasta, pod góre :)

Przyjemny weekend z Agą w bramie mazur.
Pojechaliśmy na wycieczkę do parku w poszukiwaniu "dzikich" leśnych jezior. Pogoda idealna ok 27 st słoneczko :).
Po 8 kilometrach mały popas poziomkami, a za kawalek jagodami. Te drugie były kwaśne.

dzisiaj w spd, wykorzystalem wczorajszy potencjał :]
zjadlem jedna parowke na sniadanie (sobsmak) i ostra jazda.

ps.
Adam, kolejna 30stka specjalnie dla Ciebie ;)

z pracy na czerniakowska siekerkami, tam spotkalem sie z Aga :)
Z Koteckiem do Roberta, oddać mu kasete i łancuch.
Droga powrotna do centrum puławska.
Chwile u Agi i po samochod do pracy.

rano samochodem do pracy, szybko szybko bo bedzie spoznienie i wyszło: zapomnialem butów i bidonu. o ile to drugie to nie problem, to buty, a w zasadzie wizja wracania w adidasach na spd nie cieszyla. Myslalem myslalem i wymyslilem :] Michal uzyczyl mi platform, zamienilem pedaly i w droge powrotną. Dawno juz tak nie jechalem, było dziwnie ;).
Ale jak widać po wyniku nie wiele wolniej niż zwykle.

zwazylem dzisiaj rower w BDC w legionowie
gotowy do jazdy (jedynie platformy a nei spd) wazy 12,4 kg. Z SPD (540) pewnie 12,5 kg.

start na pozyczonej od Roberta kasecie i lancuchu
po chwili okazalo sie ze test przyjecia lancucha na blacie byl malo skuteczny, w efekcie nie mialem blatu a maraton byl baaaardzo szybki.
przez pierwsze 50 km jechalem ze srednia 29km/h na przelozeniu 2/8.
pozniej kryzys, skurcze i skonczylem w efekcie na sredniej 26 z utrata do pierwszego 30 min.
no i oczywiscie pomylenie trasy z dokladka 3 km - czolowka pojechala dobrze.
mozna przyjąc ze to koniec napedu zakupionego na poczatku sezonu '09
przejechane w ten sposob 6000 km.