wyruszylemz pracy z zamiarem zrobienia malej petli po trasie maratonu w jablonnej. nietypowo bo kolo ratusza bialoleka odbilem na wal. nietypowo bo spotkalem "towazysza niedoli" - Pawla. tez sie gdzies spieszyl na rowerze. walem az do zjazdu na czerwony szlak. i po przejechaniu szosy pomylka, w sumie nie wiem czemu - chyba za bardzo chcialem. efekt, kazylem po sciezkach i uliczkach az dojechalem do Chotomowa. dalej juz wiedzialem jak wjechac za czerwony szlak do Wieliszewa. liczylem ze bedzie wiecej terenu...

start z działki Agi w Młynarzach. Dalej po nieuczęszczanych asfaltach i szutrówkach do Różana. Tam kilka razy przyatakowalm górki na szosie na ostrołękę i te blizej narwii

kiepski jest ten nowy asfalt do mińska, wszystko mi drętwialo: nogi, ręce dupa ;)

wiadajac dzisiaj na rower czulem kilometry przejechane w poprzednich dnia.
jedyna sluszna decyzja spokojna jazda bez wykanczania mięsni.

na wisłą

bez licznika
czas brutto na postawie zegarka w komorce: prze startem na zegarek, po zatrzymaniu na zegarek

od ekspersowej do podjazdu nad kanalem gonilem jakiegos Pana, na podjezdzie zmiękl.
przy dyrekcji zawauzylem kolejny "cel" na horyzoncie - na szosie.
na wysokosci toyoty byl moj :]

po maratonie w niedziele nozka dzisiaj swietnie podawala

rowerkiem na obiad do Agi, do Agory: super pierożki z jagodami :] a wszystko w koszuli, lanski powolutku
potem z Kociakim do domu, scieżka po wale do jabłonny.

chyba zgubilem licznik, jechalem na Michala z niebieskiego roweru. wydaje mi sie ze długosc kola jest dobrze ustawiona (pi razy oko ;))

od agi do pracy - klasycznie po buspasie :]
z pracy do mechoffera asfaltem
tam podjechalem do sklepu poleconego przez p. Marka, niestety nie mieli dla mnie ciekawej oferty.
potem na wal i do PAN.
z legionowa klasycznie przez michałów reginów i łajski

do jablonny, przez osrodek PAN na wal, walem do budowy mostu polnocnego.
Dalej klasyk.
bylo wczesnie, pomiedzy 8 a 9, mimo wszystko robilo sie juz b. cieplo